Seks w niewielkim mieście. 13-latka w nocnym klubie w Pilźnie
W Polsce głośna stała się sprawa nieletnich dziewczyn z Pomorza, które zarabiały w domach publicznych. Tymczasem podobny przypadek był na Podkarpaciu…
.
Fot. Archiwum
W sennym Pilźnie szeptano przed sklepem, że w lokalu „XXL” dziewczyny dają za pieniądze. Dla małego miasteczka to był szok. Szok drugi – dawała też 13-latka.
19-letniej Dorocie źle było w wiosce pod Puławami, żądna świata była. Wiała z domu raz po raz i wracała po dwóch – trzech dniach. Ten ostatni raz nie wróciła. Wspominała, że jedzie do koleżanki i ślad po niej zaginął.
– Na początku nie robiłem z tego powodu zamieszania – jej ojciec tłumaczył potem policji. – Krótkotrwałe zniknięcia zdarzały się jej już wcześniej.
Rodzice zaczęli wydzwaniać po znajomych córki. Dowiedzieli się, że widziano ją w okolicach Puław, jak z dwiema innymi dziewczynami czekała „na okazję” na tzw. drodze warszawskiej. Koniec śladu. Na sygnał od córki czekali półtora miesiąca. Zadzwoniła z pretensjami, że „robią jej dym w Puławach”, bo rozpytują o nią.
– Mówiła, że chce wrócić do domu – opowiadał ojciec. – Żona zdążyła jeszcze zapytać, gdzie Dorota teraz jest. Usłyszała, że córka nie może powiedzieć i przerwano połączenie.
Dorota zadzwoniła jeszcze raz.
– Tato, co by się nie działo, to ja was zawsze kocham – usłyszałem i od początku miałem wrażenie, że płacze, ale na koniec to już się rozszlochała – mówił policji ojciec. – Powiedziałem jej, że swoim zachowaniem pokazuje, jak nas kocha. Usłyszałem tylko: „nie chciałam tego robić”. Koniec połączenia.
Wolność pod kluczem
Przełomem był SMS, jaki Dorota wysłała do chłopaka swojej siostry: „Błagam, pomóżcie, jak możesz, to zadzwoń”. Zbyszek zadzwonił natychmiast. Dowiedział się, że Dorota jest przetrzymywana z innymi dziewczynami w jakimś mieszkaniu z zakratowanymi oknami. Biją ją, nie wie, gdzie jest, prosi o pomoc, ale żeby nie ruszać miejscowej policji, bo jest „jakoś powiązana”. Ma ukryty telefon, który dostała od klienta. Jakiego klienta? O tym nie chciała mówić. Połączenie przerwano.
Zbyszek zadzwonił jeszcze raz, przytomnie poprosił, żeby zapamiętała numery rejestracyjne przejeżdżających pojazdów, jakieś szyldy, reklamy z adresami, które widzi przez okno. Po kilku godzinach zadzwonił jeszcze raz i usłyszał, że Dorota jest w miejscowości Pilzno, na budynku, w którym przebywa, jest szyld „XXL”. To jest lokal nocny. A przez okno widzi sklep ogrodniczy z kosiarkami.
– Mówiła, że tam są jeszcze trzy, cztery dziewczyny, że ten, co ją pilnuje, ma ksywę Ajgor – relacjonował ojciec policji. – Chciała, żeby coś z tym zrobić, ale nie przyjeżdżać do Pilna, bo sami jej stamtąd nie wyrwiemy. I żeby się pospieszyć, bo za dwa – trzy dni mają je wywieźć do Gdańska albo do Niemiec.
Zbyszek zdążył się dowiedzieć, że szefową lokalu jest jakaś Agnieszka. Na dole jest pomieszczenie z barem i stolikami. Dorota ma pokój na górze. Pod budynkiem parkują samochody z rejestracją RDE. W końcu Dorota powiedziała, że trafiła do burdelu, że ochroniarze biją, jak coś powie albo zrobi nie tak. Nie powiedziała wprost, ale dała do zrozumienia, że musi świadczyć usługi seksualne.
Policja ruszyła szukać Doroty.
Pierwszy raz przed komunią
Dorota święta nie była. Na przelotówkę pod Puławami wyszła, żeby „trochę zarobić”. Agnieszka też stała przy tej drodze. To miała być przyjaźń. Później okazało się, że w tej branży przyjaźni nie ma. Razem włóczyły się po melinach i lokalach Radomia, Sandomierza, Mielca i Tarnowa. Tak poznały Emilkę, trzynastolatkę spod Staszowa.
Ta dopiero miała branie – niby dziecko, a potrafiła sporo. Ojciec, pozbawiony praw rodzicielskich, pracował gdzieś na Wybrzeżu. Do matki nie stroniącej od alkoholu wprowadził się konkubent i teraz razem nie stronili. Bił wszystkie pięcioro dzieci kobiety, głodził, ale i nad konkubiną się znęcał.
Emilkę zgwałcił, kiedy miała 8 lat. Było to po kolejnej libacji tuż przed jej I Komunią Świętą. Młodsi bracia spali w tym samym pokoju. Już zasypiała, kiedy przyszedł do niej ojczym (chwilami tak go nazywała, ale najczęściej po nazwisku). Czuła, że jest pijany, ale on prawie zawsze był pijany. Była przerażona, kazała mu się wynosić.
Uderzył ją w twarz, taśmą zakleił usta, trzymał ręce, zaczął całować. Chciała krzyczeć, ale taśma… Potem to zrobił. Bardzo ją bolało. Puścił dopiero wtedy, kiedy usłyszał, że ktoś idzie. Na koniec kopnął ją w brzuch i powiedział, że jeśli komuś piśnie słówko… I pogroził nożem.
O wszystkim powiedziała matce. Matka uwierzyła, ale nie zareagowała. Milka powiedziała pani pedagog w szkole. Ta też nie zareagowała, bo bała się ojczyma. Dziewczyna zwierzyła się wujkowi. Ten zaprowadził ją na policję, żeby złożyła zeznania. Złożyła. Policja nie przyjęła zgłoszenia.
Ojczym kilkakrotnie jeszcze wchodził nocami do jej łóżka, ale już nie gwałcił. Bała się, że w końcu to zrobi, więc zaczęła uciekać z domu. Zwiała do kuzyna i opowiedziała o wszystkim. Kuzyn poszedł z nią do sądu. Sąd odesłał ją na policję. Policji znów opowiedziała to samo. Bez efektu.
Nie chciała wracać do tego domu. Uciekła do ciotki, ale u ciotki stale były jakieś awantury. W końcu za nieustające wagary odesłano ją do Pogotowia Opiekuńczo-Wychowawczego w Tarnobrzegu, potem w Kielcach. Służby socjalne załatwiły jej rodzinę zastępczą, ale znów zaczęła uciekać. Potem była seria domów dziecka (uciekała) i ośrodków wychowawczych (uciekała). To był początek równi pochyłej.
Co się działo w „XXL”
W Osieku Milka poznała dziewiętnastoletniego Dominika. On i jego kolega Tomek próbowali wprowadzić ją w świat prostytucji. Sama chciała. Oczywiście, nie przyznała się, że ma zaledwie 13 lat, bo pewnie wtedy odesłaliby ją do diabła. Tylko chłopcy nie wiedzieli, jak zabrać się do interesu. Pewnego dnia byli z Emilką w sandomierskiej knajpie i natknęli się na Agnieszkę i Dorotę. Wtedy chłopaki zniknęli.
Dziewczyny we trójkę pojechały do pilzneńskiego „XXL”, który prowadził znajomy Agnieszki. Milka i Dorota po drodze dowiedziały się, na czym będzie polegać ich praca i że Agnieszce mają oddawać wszystkie pieniądze.
– Pracę zaczęłyśmy drugiego, albo trzeciego dnia po przyjeździe – opowiadała potem Emilka. – Agnieszka kazała nam tańczyć na rurze i chodzić z klientami do pokojów na górze i uprawiać z nimi seks. Pół godziny kosztowało 100 złotych, godzina – 160 złotych. Pieniądze miałyśmy dostawać w poniedziałki, ale nie dostawałyśmy żadnych.
Obliczyła, że przez te dwa tygodnie w „XXL” miała około 30 klientów. Powinna dostać jakieś 1500 złotych. To Agnieszka miała kupować prezerwatywy i jedzenie dla nich. Prezerwatywy i tak stały na barze i klienci mogli sobie brać w razie potrzeby. A z jedzeniem było różnie – jak Agnieszka spała do wieczora, to cały dzień chodziły głodne. Raz nawet przez dwa dni niczego nie jadły.
– Na początku pytali mnie, ile mam lat – opowiadała Emilka. – Skłamałam, że siedemnaście. O dokumenty mnie nie pytali.
Burdel dla obwodnicy
Już wcześniej w tym samym lokalu był dom publiczny z kilkoma Ukrainkami. Pewnego razu jedna z nich wyleciała przez okno. Śledztwo umorzono, bo zapewniała, że sama wyskoczyła dla draki. Chyba interes szedł kiepsko, bo lokal zamknięto. Ożył, kiedy ruszyła inwestycja w obwodnicę na A4 wokół Pilzna. Pod drzwi zaczęli trafiać pracownicy firm budowlanych, którzy po ciężkiej robocie spragnieni byli życia towarzyskiego. A dziewczyny spragnione były kasy.
Dorota – 19 lat, żadnego fachu ani pędu do kariery. W zasadzie niczego nie umiała porządnie i jej jedynym kapitałem było ciało. Zaczęła w dębickim „Sfiksie”, potem była mielecka „Maxima”, skończyła w „XXL”.
– Miałam tu pracować na pokojach, świadczyć usługi seksualne – oświadczyła wprost policji. – Agnieszka miała być burdelmamą. Obiecała, że co jakiś czas będę mogła jechać do domu, ale zatrzymywała wszystkie pieniądze, które zarobiłyśmy z Emilką.
W „XXL” obie z Milką miały dostawać po 20 zł dziennie na jedzenie i papierosy, ale Agnieszka oświadczyła, że przecież jedzenie to i tak ona sama kupuje. Dziewczyny ze swojego urobku miały płacić po 250 zł miesięcznie za swoje pokoje w lokalu. Pilnował ich Ajgor, ciemny typ z wyrokiem na grubym karku.
Emikla wściekła była na Agnieszkę. O pieniądze. Zarobiła przecież jakieś 1500 złotych a nie dostała nic.
– Raz przyszedł do mnie Staszek, jeden z nowych właścicieli lokalu i kazał sobie zrobić „loda” – opowiadała Emilka. – Nie chciałam, więc zagroził, że wyśle mnie na mieszkaniówkę. To znaczy – do jakiegoś mieszkania będą przychodzić klienci. Cały czas groził, że jak ucieknę, to mnie znajdzie i zabije. A klienci byli w różnym wieku. Ja miałam ich więcej niż Dorota – Milka nie potrafiła ukryć satysfakcji. – Jednego dnia to miałam nawet czterech klientów. O seksie dowiadywałam się z książek. Agnieszka mówiła, jak mam uprawiać seks i co to znaczy „robić loda”. Loda pokazywała mi na palcu.
***
Rosnącą popularność „XXL” skończył nalot połączonych sił policyjnych rzeszowsko – lubelskich, nasłanych przez rodzinę Doroty. Emilka trafiła do babci. Ponoć odgrażała się, że Agnieszce zarobionych przez siebie pieniędzy nie podaruje. Okazało się, że Agnieszka już była raz skazana za wyłudzenie kredytów w Stargardzie Gdańskim. Za sutenerstwo dostała kolejne dwa lata.
Dorota miała wrócić do Puław. Miała…
A mieszkańcom Pilzna niebieski budynek przy trasie Rzeszów – Kraków chyba już zawsze będzie kojarzył się z domem publicznym.
Andrzej Plęs
Nowiny24.pl
:|rozpacz.com
Smakowa taka 13-nastka:yes:
PiS-Man, boj sie Boga !!! Jak wierzysz, oczywiscie…
TYPOWE dla PiSozytow – obluda i zaklamanie..zboczeniec jestes
Ja się pytam,gdzie byli rodzice?
No fajnie że ktoś o tym napisał, ale tą sprawę rozwiązali ładnych kilka lat temu. (XXL też)
Kochani, a napiszcie na temat Podlesia Machowskiego i "serwisantek" które tam stacjonują, pomiędzy kaplicą a szkołą:) (temat aktualny i wart uwagi) Pozdrawiam
Oto przejawy polskiego dobrobytu rodem z unii płunącego.Nie masz na chleb babo,dej d…
luis z ust mi to wyniosłeś