Czy radioaktywna chmura dotrze na Podkarpacie?
Po 34 latach od katastrofy Czarnobyl znów budzi strach. W pobliżu elektrowni atomowej szaleją pożary.
Od 4 kwietnia ukraińscy strażacy walczą z pożarami lasów wokół czarnobylskiej elektrowni jądrowej. Ogień dotarł już do najbardziej skażonego miejsca zamkniętej strefy – Czerwonego Lasu. Tymczasem w Internecie zaczął krążyć film, przedstawiający rzekome rozchodzenie się nad Polską radioaktywnej chmury, a mnóstwo osób na forach internetowych pyta wprost: „Czy jesteśmy w niebezpieczeństwie? W 86. r. też mówiono, że nic złego się nie dzieje!”.
Olbrzymi pożar w Czarnobylu, z którym od ponad tygodnia walczą setki ukraińskich strażaków jest największym, do którego doszło w Strefie Zamkniętej od 1986 r. – czyli od kiedy została utworzona. Z doniesień medialnych wynika, że ogień jest już 500 metrów od sarkofagu przykrywającego IV blok elektrowni. Władze uspokajają, że sytuacja jest opanowana, a jeżeli pojawi się zagrożenie, mieszkańcy Ukrainy zostaną o tym powiadomieni. W Internecie nie brakuje jednak i takich wpisów: „Miejscowe władze meldują, że wszystko jest pod kontrolą, ale w rzeczywistości ogień gwałtownie obejmuje nowe terytoria” – napisał na Facebooku w poniedziałek po południu Jarosław Jemalienenko, prezes Stowarzyszenia Czarnobylskich Przewodników.
Ludzie i tak się boją
Jeszcze tego samego dnia wieczorem Grzegorz Świszcz, z-ca dyrektora Rządowego Centrum Bezpieczeństwa uspokajał na Twitterze, że „Pożary lasów wokół elektrowni w Czarnobylu nie mają wpływu na sytuację radiacyjną w Polsce”, a „Wskazania ze stacji wczesnego wykrywania skażeń promieniotwórczych nie odbiegają od normy i nie wskazują na pojawienie się izotopów promieniotwórczych”. Pomimo tego ludzie i tak się boją. Świadczą o tym liczne komentarze, które błyskawicznie pojawiają się w Internecie pod informacjami o sytuacji w Czarnobylu. Na bieżąco śledzą ją też członkowie grupy Napromieniowani.pl, która specjalizuje się w tej tematyce. – Czy radioaktywny pył z pożarów może zagrozić Polsce? – pytamy założyciela grupy, który organizuje wyjazdy do Czarnobyla i akcje pomocy dla mieszkańców Strefy Zamkniętej. – Jest to zagrożenie głównie o charakterze lokalnym – mówi Super Nowościom Krystian Machnik. – To nie jest już 1986 rok, od katastrofy minęły 34 lata. Część radioaktywnych substancji już się „wypromieniowała”, a część tego co zostało, zapadła się w ziemię. Zagrożenie jest, ale głównie dla strażaków biorących udział w akcji. I choć oni faktycznie mogą wykryć w dymie podwyższone promieniowanie, z pewnością nie przeniesie się to dużo dalej wraz z wiatrem. W Kijowie zanotowano wprawdzie podwyższone stężenie substancji radioaktywnych w powietrzu, ale dalej jest ono w normie. Pamiętajmy, że w 86. roku mięliśmy do czynienia z odkrytym reaktorem, dzisiaj to coś zupełnie innego. 34 lata temu groźne dla życia było nawet przebywanie w odległości kilkuset metrów od elektrowni. Dzisiaj promieniowanie na tym obszarze jest nieporównywalnie niższe. Nawet jeżeli weszlibyśmy do najbardziej radioaktywnego miejsca, czyli Czerwonego Lasu, nic nam się nie stanie. Musielibyśmy spędzić tam więcej czasu lub tam zamieszkać. – A czy ogień może uszkodzić sarkofag reaktora? – Do samej elektrowni ogień nie ma prawa dojść – uspokaja Machnik. – Las oddzielony jest od elektrowni pustym terenem. Potem jest płot, a za nim wielki betonowy plac. Sam sarkofag ma stalową konstrukcję, nie ma jak się zapalić. Żeby doszło do pożaru, ktoś musiałby celowo podłożyć w nim ogień – tłumaczy.
Sytuacja w normie
We wtorek na stronie Państwowej Agencji Atomistyki pojawił się następujący komunikat: „W związku z pożarami lasów w Strefie Wykluczenia wokół Czarnobylskiej Elektrowni Jądrowej, Państwowa Agencja Atomistyki informuje, że sytuacja radiacyjna w Polsce pozostaje w normie, jak również nie występuje zagrożenie dla zdrowia i życia ludności na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej. Poziomy skażeń promieniotwórczych powietrza wynikające z pożarów lasów w otoczeniu Czarnobylskiej Elektrowni Jądrowej nie mają obecnie wpływu na sytuację radiacyjną na terenie Polski”. – Do końca tygodnia napływ powietrza będzie raczej z sektora północnego i zachodniego, więc dym z pożarów będzie kierował się w głąb Ukrainy lub na południe Europy. Nad Polskę na pewno nie dotrze – potwierdza Super Nowościom Grzegorz Walijewski, rzecznik prasowy Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej Państwowego Instytutu Badawczego.
Katarzyna Szczyrek
Super Nowości