Karpi jest mniej i będą droższe
Karpie z Podkarpacia na wigilijnych stołach nie będą tańsze od innych ryb, ale na pewno smaczniejsze i zdrowsze.W gospodarstwach rybackich na Podkarpaciu trwa końcowy cykl hodowli karpi. Ryby są już odłowione ze stawów i do połowy grudnia będą przebywać w tzw. zimochowach, czyli wodnych magazynach.
– W magazynach ryby pozostaną do około 10 grudnia – dowiadujemy się w jednym z gospodarstw rybackich pod Tarnobrzegiem. – Na około 2 tygodnie przed świętami rozpocznie się największa sprzedaż karpia do sklepów i hurtowni. Hodowca nie kryje, że kończący się sezon był dla gospodarstw rybackich niezbyt łaskawy. Wpływ na hodowlę karpi ma pogoda, infekcje bakteryjne, ale także drapieżniki, które penetrują stawy w poszukiwaniu pożywienia. Co roku hodowcy narzekają na te problemy, ale na szczęście dla klientów ceny ryb nie rosną z tego powodu zbyt szybko. Większy kłopot to nawet nie to, że karpia jest mało, ale że jemy go coraz rzadziej, stawiając na ryby mniej ościste lub bardziej egzotyczne. Polski karp to jednak nie tylko tradycja, ale i gwarancja smacznej i zdrowej ryby, czego sprzedawcy sprowadzający ryby z zagranicy nie mogą zapewnić.
– Mamy około 25 – 30 proc. ryb mniej niż zakładaliśmy – mówi hodowca. – Jeśli dodatkowo rynek zaleją karpie z importu, w tym przede wszystkim z Czech i Litwy, możemy się spodziewać, że w grudniu trzeba będzie za nie zapłacić od 12 do 15 zł za kilogram żywej ryby. My w hurcie będziemy sprzedawać po około 10-11 zł za kilogram. Sklepy narzucają sobie wysokie marże i tak naprawdę trudno jest określić, ile trzeba będzie zapłacić za karpia z podkarpackiej hodowli.
Małgorzata Rokoszewska
Super Nowości
zadne zmartwienie ani to smaczne ani ladne