W 2017 r. od Sebastiana O. wpłynęło 29 zgłoszeń dotyczących łącznie 418 wykroczeń. W 2018 r. – 2 zgłoszenia o 108 wykroczeniach.
Od kilku lat można zauważyć wzrost popularności wideorejestratorów. Dzięki nim kierowcy mogą rozstrzygać sporne sytuacje lub udowodnić niebezpieczne zachowania innych zmotoryzowanych. Niektórzy kierowcy zamieniają się w tzw. lokalnych szeryfów i rejestrują nawet najmniejsze przewinienia innych, by informować o nich policję. Do takich sytuacji ma dochodzić w Jaśle. Zirytowani mieszkańcy poszukują mężczyzny, dzięki któremu na mieszkańców Jasła i okolic sypie się lawina mandatów.
– Aby mieszkańcy mogli informować nas o przypadkach łamania prawa na drodze, zwłaszcza gdy dysponują nagraniami, na których zarejestrowano niebezpieczną jazdę kierowców, uruchomiono w Komendzie Wojewódzkiej Policji w Rzeszowie skrzynkę poczty elektronicznej stopagresjidrogowej@rz.policja.gov.pl – informuje nadkom. Marta Tabasz-Rygiel, oficer prasowy Komendanta Wojewódzkiego Policji w Rzeszowie. Idea jest więc słuszna, bo chodzi o walkę z piratami drogowymi.
Niektórzy jednak za cel obrali sobie złapanie jak największej liczby kierowców, którzy łamią prawo. Dosłownie na nich „polują” i zalewają policyjną skrzynkę dziesiątkami przeróżnych nagrań. Tak jest w przypadku mieszkańca Nawsia Brzosteckiego, Sebastiana O., który ma rejestrować nawet najdrobniejsze i najbardziej błahe wykroczenia innych zmotoryzowanych. – Potwierdzam, że jedna osoba, mieszkaniec powiatu dębickiego, przesyła do KWP w Rzeszowie dużą liczbę zgłoszeń – oświadcza nadkom. Tabasz-Rygiel. Jak informuje, w 2017 roku wpłynęło od niego 29 zgłoszeń dotyczących łącznie 418 wykroczeń. Materiały dotyczące 208 wykroczeń zostały przekazane do KPP w Dębicy, a dotyczące 210 wykroczeń przekazano do KPP w Jaśle. W 2018 r. do Wydziału Ruchu Drogowego KWP w Rzeszowie wpłynęły 2 zgłoszenia dotyczące łącznie 108 wykroczeń. Informacje o 83 przekazano do KPP w Dębicy, a 25 do KPP Jaśle.
Jedna z osób miała otrzymać 8 mandatów na łączną kwotę 1000 zł. Kobieta twierdzi, że zatrzymywała się przed przedszkolem (nie stwarzając zagrożenia), by odebrać lub zaprowadzić dziecko do przedszkola. Miała być obserwowana przez 10 dni. Inni kierowcy twierdzą, że „szeryf” celowo przed nimi zwalniał samochód, prowokując złamanie przepisów ruchu drogowego. „Lokalny szeryf” stał się dla nich na tyle irytujący, że rozpoczęli szeroko zakrojoną akcję poszukiwania go. Po co? Można się jedynie domyślać, że chodzi o przekonanie pana do ograniczenia rejestrowania.
Wioletta Kruk
Super Nowości
