Każda aktywność fizyczna jest lepsza dla dziecka niż jej brak
Lekarze apelują, by nie zwalniać dziecka z wf. z przyczyn niezależnych od stanu zdrowia.
– Wielu rodziców tłumaczy nam, że ich dziecko „nie lubi wf., nie radzi sobie z ćwiczeniami lub jest wyśmiewane przez innych uczniów z powodu otyłości. Zdarzają się jeszcze bardziej kuriozalne argumenty, jak np. taki, że dziecko jest słabe z tego przedmiotu, więc niska ocena zaniży mu średnią – mówi lekarz rodzinny Joanna Szeląg, ekspert Porozumienia Zielonogórskiego.
Generalnie lekarz może zakwalifikować ucznia do zwolnienia z wf. wyłącznie ze względów medycznych, ostatecznie decyzję o zwolnieniu na tej podstawie podejmuje zresztą dyrektor szkoły. Kwalifikacja do udziału w lekcjach wf. odbywa się w ramach bilansów zdrowia na podstawie wytycznych Instytutu Matki i Dziecka: do grupy A (może ćwiczyć bez ograniczeń), B (może ćwiczyć, ale z określonymi ograniczeniami, a szkoła ma obowiązek zapewnić dostosowanie ćwiczeń do jego możliwości) lub C (nie może ćwiczyć z powodów zdrowotnych).
– Warto podkreślić, że otyłość nie jest żadnym przeciwwskazaniem do uczestniczenia w lekcjach wf. Wprost przeciwnie – dodaje lekarka. – Dziecko z tym problemem można po prostu zakwalifikować do grupy B. Nie do przyjęcia jest także argument o wyśmiewaniu dziecka z nadwagą przez rówieśników. Jeśli tak się dzieje, dotyczy to pewnie także innych sytuacji w szkole. Problem taki wymaga więc konsultacji rodziców z wychowawcą czy pedagogiem szkolnym, a nie zwalniania z wf.
Ekspert Porozumienia Zielonogórskiego apeluje do lekarzy, by nie ulegali prośbom rodziców, jeśli nie ma to uzasadnienia w stanie zdrowia dzieci. – Pomyślmy o tym w ten sposób: czy jeśli uczeń jest słaby z matematyki, komukolwiek przyjdzie do głowy, by udać się do lekarza po zwolnienie z tego przedmiotu? Nie. Wychowanie fizyczne w szkole jest tylko jednym z wielu przedmiotów. Bezpodstawne zwalnianie z niego to uniemożliwianie dzieciom nie tylko prawidłowego rozwoju fizycznego, ale też funkcjonowania w grupie. Jeśli rodzice nie rozumieją, że robią swoim dzieciom w ten sposób krzywdę, to my, lekarze, nie ułatwiajmy im tego – podkreśla.
Anna Moraniec
Super Nowości