Ile jest mięsa w mięsie?
Przepisy nie ograniczają ilości dodatków do żywności, w tym także mięsa. Dlatego ważne jest, by klient wiedział, co kupuje i za co płaci.
– Niektóre kiełbasy mogą zagasić ognisko, a surowa szynka wieprzowa, schab, karkówka czy filety z drobiu są tak napompowane środkami wodno-chemicznymi, że mogą spowodować awarię piekarnika. Niektóre kawałki podczas smażenia lepią się do patelni, wydzielając białą lepką maź. Czy ktoś to kontroluje? Dlaczego pozwala się na takie oszustwa? – pyta w liście do redakcji pan Stanisław z Rzeszowa.
Faktycznie na etykiecie „Surowy wyrób mięsny – filet z piersi kurczaka” widzimy skład: woda, stabilizatory (węglan sodu, octan sodu), sól kuchenna, błonnik rozpuszczalny, błonnik pszenny, przeciwutleniacz (askorbinian sodu), substancja zagęszczająca (karagen). I dopisek, że produkt może też zawierać jaja, mleko, (łącznie z laktozą), gorczycę, seler, soję i gluten.
Dodatki tak, ale oficjalnie
Wszystko, co nie jest zabronione, jest dozwolone. Jednak rozporządzenie Parlamentu Europejskiego z 2011 roku mówi, że „generalną zasadą prawa żywnościowego jest zapewnienie konsumentom podstawy do dokonywania świadomych wyborów dotyczących spożywanej przez nich żywności i uniemożliwienie jakichkolwiek praktyk, które mogłyby wprowadzić konsumenta w błąd”.
– To nie jest tak, że wszyscy producenci oszukują. U regionalnych wytwórców żywności nie wykryliśmy w ostatnim czasie żadnych nieprawidłowości, czyli że to, co było w produkcie, było też na etykiecie. Chodzi jednak o to, by konsument był świadomy i pytał ekspedientkę o skład kupowanego produktu, np. mięsa, na którym etykiety nie ma – mówi Tomasz Pióro z Inspektoratu Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych w Rzeszowie. I dodaje, że każdy sklep na życzenie klienta jest zobowiązany do okazania składu danego produktu.
Klient powinien dopominać się tego szczególnie wtedy, gdy cena produktu jest dużo niższa. – Może być przecież szynka, która też jest szynką, za 12 – 15 zł, ale gdy zobaczymy, ile w niej jest mięsa, a ile fosforanów, to możemy obliczyć, że szynka za 30 zł będzie tańsza. Decydując się na parówki za 6 zł, w których zamiast mięsa jest MOM (Mięso Oddzielane Mechanicznie, które wbrew nazwie, mięsa zawiera tylko połowę. Reszta to kości, chrząstki, głowy, kopyta, a nawet… pióra), mamy prawo wybrać te za 20 zł, ale z zawartością 99 proc. mięsa. Wybór należy do klienta – dodaje Tomasz Pióro. – Zawsze warto kierować się zasadą: im mniej składników dodatkowych, tym lepsza jakość.
Anna Moraniec