Piotr Żurek: "Będąc w Kosowie widzisz, że nie była to jakaś tam wojna pokazywana w telewizji" (foto)
Piotr Żurek
Podróżuje po świecie i fotografuje. Przywozi zdjęcia, którymi nie pogardziliby wydawcy znanych czasopism podróżniczych. Z fotografikiem Piotrem Żurkiem, o podróżach, również do miejsc napiętnowanych wojną, rozmawiał Kuba Kowalczyk.
Kuba Kowalczyk: Ilekroć próbuję przedstawić cię: Piotr Żurek, fotografik, podróżnik, ty z tym drugim nie chcesz się zgodzić, twierdząc, że za mało krajów zwiedziłeś. Masz na swoim koncie 6 wypraw. Czym więc jest dla ciebie podróżowanie?
Piotr Żurek: Podróżowanie po świecie, to chęć oderwania się od szarej rzeczywistości. Poznanie innej kultury, porównanie jej z naszą ale bez krytykowania. Chęć zobaczenia jak żyją inni. Mam to szczęście, że często jestem zapraszany przez miejscowych do ich domów i przyjmuję ich sposób bycia. Jestem gościem, więc muszę uszanować ich gościnę i to w jaki sposób ją okazują. Oczywiście mężczyźnie jest łatwiej podróżować ponieważ mężczyzn nie dotyczą zakazy czy obostrzenia jakie pojawiają się w różnych kulturach wobec kobiet.
Więcej zdjęć z wypraw Piotra Żurka w fotogalerii
KK: Podróżowanie stało się pewnym standardem życia, dziś prawie każdy może sobie na to pozwolić. To jest drogie hobby?
PŻ: Jedna taka wyprawa to jest niepalenie papierosów przez rok (śmiech). Myślę, że stać każdego, przy odrobinie samozaparcia.
KK: Świat się skurczył, nie masz wrażenia, że dziś każdy może przemierzać te szlaki, które jeszcze kilkanaście lat temu były niedostępne?
PŻ: Owszem, dlatego ciągnie mnie w miejsca gdzie nie ma turystów. Szukam miejsc prawdziwych, które mogę zobaczyć z aparatem w dłoni. Ale muszę powiedzieć, że coraz mniej jest takich miejsc. Byłem niedawno w Indochinach. Jadąc myślałem, że jest to miejsce mało dostępne, a tam doznałem szoku widząc ilu turystów z całego świata odwiedza Daleki Wschód, czyli kraje nastawione już typowo na turystykę.
Więcej zdjęć z wypraw Piotra Żurka w fotogalerii
KK: Dlatego często wybierasz miejsca, które odstraszają turystów? Miejsca dotknięte wojną.
PŻ: Są to miejsca prawdziwe ze względu na swoją zmienność. Widać tam zarówno pozostałości sprzed wojny, samą wojnę jak i przywracanie normalności, poprzez odbudowę. Widać też dźwiganie się emocjonalne ludzi, którym wyrządzono krzywdę. Jest się tam poniekąd fragmentem rzeczywistości a nie jedynie turystą – obserwatorem..
KK: Jak jest teraz w byłej Jugosławii?
PŻ: W Kosowie byłem w zeszłym roku. Jadąc w tę cześć Bałkanów myślałem, że jest to jedna wielka ruina. Okazało się, że Kosowo to jedno wielkie, nowe osiedle, ludzie żyją w miarę dobrze, nie jest to granica ubóstwa. Z kolei jak wjechaliśmy do Bośni i Hercegowiny – już do samego Sarajewa, a była druga w nocy, byłem zachwycony. Jest to miasto położone w dolinie, otoczone górami więc zrobiło to na mnie duże wrażenie wizualne. Rano, gdy przeszliśmy się ulicami, miasto wygląda tak jakby miesiąc temu opuściły go oddziały wojska. To nie jest miasto zburzone, ale każdy budynek, nieważne czy w ścisłym centrum czy kilometr, dwa poza, wszędzie widać ślady po kulach.
Więcej zdjęć z wypraw Piotra Żurka w fotogalerii
KK: I co się wtedy czuje?
PŻ: Wtedy unaocznia ci się wszystko to, co czytałeś o wojnie na Bałkanach. Będąc tam widzisz, że nie jest to jakaś tam wojna pokazywana w telewizji. Będąc w Kosowie, na murach miasta widziałem zdjęcia bohaterów, którzy zginęli za wolność, często młodych a dla nas anonimowych ludzi. Panuje kult bohaterów. Na cmentarzach widać, że panuje swego rodzaju nacjonalizm. Jest grób i flaga. Po stronie serbskiej flaga serbska a po stronie kosowskiej bardzo często jest to flaga albańska, czyli ta, pod którą walczono o niepodległość Kosowa.
KK: W Izraelu konflikt się wyczuwa?
PŻ: Byłem w Jerozolimie, tam konfliktu jako takiego nie wyczuwa się, jednak czuć ciśnienie, wystarczy iskierka, aby wszystko wybuchło. Zresztą po tym jak wróciłem do Polski, jakiś miesiąc, czy dwa już czytałem o zamieszkach w tej części w której spędziłem chwile czasu. Żydzi, arabowie i chrześcijanie żyją koło siebie ale to jest tak na zasadzie dotknij mnie a ja dotknę ciebie. To jest na granicy spokoju. Tam można czuć się bezpiecznym. Widać niesamowite nagromadzenie różnych służb „porządkowych”. Nawet po cywilnemu noszą długą broń.
Więcej zdjęć z wypraw Piotra Żurka w fotogalerii
KK: A słychać język polski na ulicach Jerozolimy?
PŻ: Właśnie nie, ani polskiego ani angielskiego. Na lotnisku funkcjonariusz, który robił kontrolę mojego bagażu mówił, że był w Polsce na wakacjach i że zaskoczyło go to, że Polacy tyle zrobili dla Żydów. Ale kontroli i tak mi nie odpuścił (śmiech).
Niebardzo podobał im się mój paszport, wykorzystana wiza Irańska. Nie obyło się bez kilku kontroli, przesłuchań i pytań, często bardzo drobiazgowych (śmiech).
KK: Zapis z twoich podróży można oglądać na zdjęciach, które są dostępne na twojej nowej stronie internetowej. Czy nie planujesz zrobić trzeciej (po Czarnobylu i Iranie) wystawy?
PŻ: W Jaśle na dzień dzisiejszy nie planuję żadnej wystawy, na pewno nie w JDKu. Dlaczego? Bo nie są one organizowane po mojej myśli i z ogólnie przyjętymi dla wystaw podstawowymi normami. W szczególności jeśli chodzi o terminy wernisaży, które odbywają się w trakcie trwania wystawy. Jest jeszcze parę innych rzeczy, które „możliwe” są tylko w Jaśle. I nie jest to moje widzimisie. Jest wielu fotografików, którzy są lepsi ode mnie, i mimo że z Jasła pochodzą, to nie chcą organizować swoich wystaw w JDKu. O czymś chyba to świadczy.
Strona internetowa Piotra Żurka – www.piotrzurek.pl
Jaslonet.pl
Panie Żurek poucz sie pan trochu historii a potem wypowiadaj zdania typu…Po stronie serbskiej flaga serbska a po stronie kosowskiej bardzo często jest to flaga albańska, czyli ta, pod którą walczono o niepodległość Kosowa…Kosovo jest Serbskie od wieków a obecnie albańczycy z pomoca gadajacych głów okupuja te tereny.
Jak ktoś robi zdjęcia podczas wyjazdu, to ma pamiątkę, a jak ktoś inny to od razu wernisaż. Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. 😐
Zenonie, wernisaż w JDK może zrobić każdy, jeśli nie wierzysz to przejdź się do sekretariatu JDK i zapytaj.
Fakt nie każdego stać na zorganizowanie wernisażu, przygotowanie odbitek, oprawienie obrazków, no ale tak samo nie każdego stać na zakup powiedzmy Maybacha.
Piotrek organizując wystawę płacił z własnej kieszeni nie małe pieniądze, ale uważał to i chyba nadal uważa za inwestycję w Siebie, w swój rozwój artystyczny, w swoją markę, markę PIOTR ŻUREK.
Gratulacje Piotrek!
Żenujący jest poziom polskiego społeczeństwa. Dlaczego każdy sieje tylko wrogość, nienawiść?
Bardzo dobrze, że Piotrek robi to, co robi. Widać, że ma cel. Świetne zdjęcia. Sam chętnie wybrałbym się w podróż na Daleki Wschód.