Renata Kijowska: "Chodzi o troskę o widzów"
Renata Kijowska, dziennikarka Faktów TVN oddziału krakowskiego odwiedziła Jasło. O pracy, życiu prywatnym z reporterką Faktów rozmawiał Daniel Baron.
Daniel Baron: Jasła pani wprawdzie nie zwiedziła, ale miała pani okazję wziąć udział w plenerze dziennikarskim imienia pani kolegi redakcyjnego Marcina Pawłowskiego. Jakie odczucia?
Renata Kijowska: Jestem zachwycona i pełna podziwu dla nauczycieli, którzy to zorganizowali, dla uczniów, którzy wzięli udział. Jeśli już teraz tak mocno angażują się w dziennikarstwo, to myślę sobie, rany boskie, może mnie pracy pozbawią! (śmiech)
Daniel Baron: Renata Kijowska to upiór dziennikarski, hiena?
RK: Jak to! Kto tak powiedział?
DB: Taka teza
RK: Są takie tematy kiedy trzeba być upiorem. Jak robię np. materiał o krzywdzie zwierzęcej to owszem potrafię się wkurzyć, wstępuje we mnie straszliwy zwierz. Ale na co dzień nie ma powodów żeby straszyć i szaleć. To nie jest naszą rolą. Nawet jeśli jesteśmy dociekliwi i nie wszystkim się to podoba, to trudno. Chodzi o troskę o widzów, słuchaczy, żeby z materiału, który przedstawiamy dowiedzieli się jak najwięcej.
DB: Przy Faktach, łatwo oddzielić życie prywatne od zawodowego?
RK: Kiedy mnie nie ma w domu cały dzień, a bywa, że dzieci są chore to faktycznie jest ciężko. Zostają telefony. Na szczęście niecodziennie praca jest tak ciężka, więc rozmowy bywają dłuższe. A jak jest dzień wolny, to poświęcam go rodzinie, wtedy trzeba tak czas zorganizować, aby być mamą i zajmować się tylko rodziną.
DB: Zawsze się to udaje? Dzieci nigdy nie mówią: mamo nie idź do pracy, zostań w domu?
RK: Niestety zdarzają się trudne wybory. Ostatnio miałam dzień wolny. Wróciliśmy z przedszkola do domu, planowaliśmy co będziemy robić i nagle dzwoni telefon. W słuchawce prośba, aby o 19.00 zrobić wejście na żywo, bo nam się radni pokłócili a wszystko związane z osobą pana prezydenta Kaczyńskiego. I nie ma wyjścia trzeba iść do pracy. Był płacz – mamo nie chodź, zadzwoń do tego dyrektora, żeby nie kazał ci iść.
DB: Wejścia na żywo są bardzo profesjonalne, ale często przytrafiają się wpadki. Zdarzyła się pani taka wpadka, po której chciała pani zrezygnować z dziennikarstwa i nigdy nie wejść przed kamerę?
RK: Oj były… ale nie powiem (śmiech)
DB: A te drobne?
RK: Te, które najbardziej drażnią to te wynikające z braku czasu, chodzi o pomyłki związane z nazwiskami. Czasem bywa, że nie wszystko jesteśmy w stanie sami nagrać, przychodzi materiał z zewnątrz z innych miast. I tak się zdarzyło, że pomyliłam maile i bardzo znanego, sympatycznego księdza podpisaliśmy zupełnie inaczej. Było głupio, ale ksiądz miał na tyle poczucia humoru i dystansu, że się nie obraził, nawet skwitował to uśmiechem. Bywa.
DB: Który z wydawców bardziej przeklinał Marcin Pawłowski czy Kamil Durczok?
RK: Oj tam, oj tam (śmiech)
DB: A jak to jest z tym stołem u was w Faktach?
RK: Bywa brudny jak każdy, czasem trzeba powycierać (śmiech)
DB: I wtedy Rurek pomaga?
RK: Rurek jest niezastąpiony w różnych sytuacjach. Ma też inne bardzo ważne zadania, proszę nie sprowadzać Rurka wyłącznie do stołów.
DB: A jak wygląda dzień redakcyjny. Fakty są o 19.00. O której zaczyna się praca i kto decyduje o tym co ukarze się w Faktach?
RK: Praca się właściwie nie kończy, więc trudno powiedzieć, kiedy się zaczyna. Tak formalnie trzeba być o 8.00. Poszukać informacji o tym co się wydarzyło, podzwonić, popytać i poczytać. O 9.00 zgłosić temat i czekać na decyzję wydawcy i prowadzącego główne wydanie Faktów – Kamila Durczoka albo Justyny Pochanke.
DB: A jak wygląda selekcja tematów? Jest bitwa o „jedynkę”, „dwójkę”, tematy, które ukazują się w pierwszej części programu?
RK: Ta bitwa jest mi obca, ja nie mam poczucia, że muszę być na pierwszym miejscu i wolę nie być, bo jest to stresujące. Jak od rana wiem, że mam być na 19.00 i ani sekundy później, to taka sytuacja potrafi zestresować. A jak jestem w 15 minucie, to nawet jak wyślę 2 minuty po 19.00 to wiem, że tylko dostanę bure a nie ma to konsekwencji, że Fakty się opóźnią. Ja specjalizuję się w tematach społecznych…
DB: Ale to ze względu, że pani jest kobietą? Czy mężczyźni takimi, wydawałoby się, łatwymi tematami się nie zajmują?
RK: Protestuję. To nie są w cale takie proste tematy. Wynika to z tego, że w Krakowie mało jest tematów politycznych. Myślę, że jeśli bym mieszkała w Warszawie, to byłoby mi dane zainteresować się tym bardziej. Myślę jednak, że mojego widza bardziej interesują sprawy ich dotyczące.
DB: Odział krakowski TVN-u to: Leszek Kawłak, Marta Gordziewicz, Ania Seremak i pani. Jest rywalizacja?
RK: Nie ma między nami rządnej rywalizacji, oni przygotowują materiały do TVN24, a ja jestem sobie żeglarzem i okrętem, nie powiem sternikiem, bo steruje Warszawa w dobrym tego słowa znaczeniu. Jest między nami pełna współpraca i chyba nie będzie nadużyciem jak powiem rodzina.
DB: Dziennikarstwo do samej emerytury?
RK: Nie wiem właśnie. Myślę, że… starzeję się (śmiech). Póki co biegam za tematami ale co tu dużo mówić, to jest zajęcie dla młodych
DB: Czego można życzyć Renacie Kijowskiej?
RK: Żeby czas był z gumy, żeby można było coś więcej zrobić w tym samym czasie.
Sympatyczna kobieta 🙂
Czmu na waszym portalu jeszcze Baron?
To nie mogliście sami porozmawiać?
Dziennikarz Baron z zawodu kelner, jest jak Turbodynomen… zbierasz gdzie nie posiejesz… W końcu to uczeń Dyzia :-))
Panie B pana wszędzie pełna jak kupy po zimie na ulicy na dodatek udaje pan miłego człowieka a jest pan arogancki i chamski, czego sama doświadczyłam pan jest kelner a nie redaktor
tak !
Hmm, może to niezbyt przyjemne stwierdzenie, ale trochę krytyki by się przydało. Więc uważacie Państwo ( to pewnie kieruję do zarządu portalu jasielskiego ) , iż nie ma bardziej kompetentnej osoby jak Pan Daniel?! Edukacja wyższa dopiero przede mną, ale te pytania są nie do przełknięcia. Taki krótki wywiad, a można wyciągnąć naprawdę solidne i niestety smutne wnioski. To przecież świadczy o społeczności w mieście, protestujemy !