Na lekach zarabiają lepiej niż na narkotykach
Nielegalny eksport leków stał się w Polsce równie intratnym biznesem jak handel narkotykami. Można na nim zarobić miliony, a jest… niekaralny.
Opakowanie leku, kosztujące w Polsce 100 zł, w innym kraju UE sprzedać można za 1000 zł. Trudno się więc dziwić, że nie tylko apteki, hurtownie i przychodnie medyczne zajęły się nielegalnym eksportem leków. Tak lukratywnym biznesem zainteresowali się również przestępcy. Z procederem walczy Główny Inspektor Farmaceutyczny, któremu brakuje narzędzi do egzekwowania prawa.
Efektem tak dużej różnicy cen leków jest to, że ich eksport wymknął się spod kontroli organów państwa. Doszło do tego, że w aptekach zaczęło czasowo brakować niektórych medykamentów, także tych ratujących życie.
– Pacjenci zaczęli mieć problemy z dostaniem przeciwzakrzepowego clexane, insuliny humalog, pulmicortu (astma), leków kardiologicznych, przeciwalergicznych, przeciwpadaczkowych, wykorzystywanych w leczeniu nowotworów itd. Farmaceuci zaś musieli zacząć zabiegać o to, by leki „zdobyć” – mówi Lucyna Samborska, prezes Podkarpackiej Okręgowej Izby Aptekarskiej w Rzeszowie.
Dochodziło już do tego, że hurtownicy czy producenci leków wymagali wysyłania do nich ksera recepty, tłumacząc, że to pozwoli im na zakup interwencyjny! – Od 2012 roku, podobnie jak inni farmaceuci, codziennie, czasem po dwa razy, obdzwaniam hurtownie i proszę o leki. Rozmawiam np. z przedstawicielką leku przeciwalergicznego zapobiegającego skurczom oskrzeli i proszę o 20 opakowań, a ona proponuje kilka, bo ktoś wcześniej zamówił 2 tys. Przecież wiadomo kto. Żadna apteka w kraju nie potrzebuje takiej ilości – mówi Samborska.
Przeczytaj pełny tekst artykułu w papierowym wydaniu Super Nowości.
Anna Moraniec