Władza manipuluje danymi o inflacji
Partia rządząca chwali się niską inflacją potwierdzaną przez GUS. Tymczasem nasze portfele „krzyczą”, że to nieprawda.
Główny Urząd Statystyczny przekonuje Polaków i UE, że inflacja jest u nas na poziomie 1,6 proc. Tymczasem nasze portfele po zakupach i opłaceniu rachunków wręcz „krzyczą”, że to nie może być prawda! Wszystko drożeje, niektóre towary, usługi i media, wręcz na potęgę. Na „papierze” mamy niską inflację, w praktyce kolosalną. Jak to możliwe? Wszystko wskazuje na to, że dane GUS są po prostu manipulowane na potrzeby propagandy sukcesu uprawianej przez partię rządzącą. Polacy jednak nie są głupi i widzą, że oficjalne informacje z prawdą mają niewiele wspólnego. Z pewnych źródeł wiemy, że całe ich grupy społeczne już przygotowują się do pozwów przeciwko Skarbowi Państwa!
Wielu z nas takie pojęcie, jak „inflacja” kojarzy się po prostu ze wzrostem cen i mało kto zastanawia się nad tym, jak się to liczy. Każdy wie, że gdy inflacja jest niska, to jest dobrze, a gdy rośnie, to robi się gorzej i tyle. Zatem teoretycznie powinniśmy się cieszyć z tego, że według oficjalnych danych GUS mamy inflację na poziomie 1,6 proc. Tyle tylko, że kolokwialnie mówiąc nie danymi płacimy, tylko naszymi pieniędzmi. A wydatki pokazują nam, że wszystko drożeje w zatrważającym tempie.
Przed denominacją złotego w 1995 roku wszyscy byliśmy milionerami. Zarabiało się bowiem w milionach starych złotych i wydawało w tychże. Nie na luksusowe jachty czy podróże dokoła świata, a zwyczajnie na życie. Tamta sytuacja doskonale pokazuje prostą zasadę, że zupełnie nie ma znaczenia, ile fizycznie mamy pieniędzy. Znaczenie ma to, ile i czego możemy za nie kupić, czyli siła nabywcza pieniądza. Wskaźnik inflacji, w uproszczeniu, pokazuje, jak ta siła nabywcza spada. Jak liczone są wskaźniki inflacji przez GUS, który jest instytucją państwową wyjaśnialiśmy już Państwu na naszych łamach. Przypomnijmy, że eksperci sądzą, iż inflacja może być zaniżana w granicach od 2 do 7 procent. Gdy zatem GUS podaje, że jest ona na poziomie 1,6 proc., to naprawdę może wynosić od 3,6 do 8,6 proc.
Zapytałby ktoś: no i co z tego? Przecież to tylko jakiś wskaźnik, bez wpływu na nasze realne życie. Niech tam sobie pokazują, jaki chcą. Nic bardziej mylnego! Od wskaźnika inflacji zależy bowiem rewaloryzacja rent i emerytur. Im jest on oficjalnie mniejszy, tym rewaloryzacja jest mniejsza. Jak już przedstawialiśmy na przykładzie emerytury w wysokości 1,5 tys. złotych netto, na zaniżaniu wskaźnika inflacji, która byłaby na poziomie 4 proc. pobierający ją w 2016 roku emeryt stracił w ciągu trzech lat ponad 4,3 tys. złotych! Emerytów w Polsce mamy nieco ponad 5,7 mln, zatem łącznie Skarb Państwa winien im może być około 25 mld złotych. Rząd PiS cały czas posługuje się propagandą sukcesu, ale ma świadomość, że to czasem nie wystarcza, więc postanowił emerytom zamydlić oczy jednorazową 13. emeryturą, zupełnie „przypadkiem” wypłaconą przed wyborami do Parlamentu Europejskiego. Sprytnie to wykombinował, bo zabrał seniorom prawie 4,5 tys. złotych, a „dał” w zamian 800 złotych i jeszcze od nieświadomych zebrał pochwały! Z tym że nieświadomych jest coraz mniej, a świadomość ludzi budzą po prostu coraz wyższe ceny. – Ja tam się nie znam na tych wyliczeniach i procentach – zadeklarował emeryt z Rzeszowa. – Ale na pieniądzach, to się jeszcze dzięki Bogu znam! Z miesiąca na miesiąc wydaję coraz więcej na najzwyklejsze rzeczy. No na jedzenie na przykład, o opłatach nie wspomnę. Mogą sobie pisać i gadać, że ceny nie rosną, a ja widzę, że rosną – stwierdził. – Te wyliczenia to jakieś błędne są, albo i zwyczajne oszustwo – zauważył senior.
Niestety, wiele wskazuje na to, że zaniżanie wskaźnika inflacji nie jest wynikiem błędu, a świadomego działania partii rządzącej. O ile tak jest, to nie jest ona prekursorem. Zmanipulowanymi danymi dotyczącymi inflacji karmiły swoich obywateli i inne państwa rządy Turcji i Grecji. Do czego to doprowadziło, każdy widzi. Polscy emeryci przejrzeli już na oczy i coraz śmielej mówią o pozwach do sądów o zwrot pieniędzy niewypłaconych im z racji zmanipulowanych danych statystycznych GUS przez Skarb Państwa.
Nie są jednak jedyną grupa społeczną, która straciła na tej propagandzie sukcesu. Wskaźnik inflacji ma bowiem kluczowy wpływ na oprocentowanie obligacji skarbowych. Im inflacja niższa, tym niżej są oprocentowane, co w przypadku sztucznego zaniżania wskaźnika oznacza spore straty! Ceny bowiem rosną szybciej niż generowane przez obligacje zyski w postaci odsetek. Do tego trzeba zapłacić od rzekomych zysków podatek, co czyni obligacje inwestycją nieopłacalną. Inwestorzy o tym wiedzą, dlatego szykują się do walki przed sądem. Jak się dowiadujemy z wiarygodnych źródeł już przygotowywane są pozwy zbiorowe przez co najmniej jedną kancelarię prawną w Rzeszowie. -Sprawa nabiera rozgłosu, choć aktualnie jest w cieniu kampanii wyborczej, ale na pewno to będzie sprawa, o której będzie się mówiło w następnych miesiącach – poinformowała nas osoba dobrze zorientowana w tej sprawie.
Uczciwość i solidarność każe nam życzyć oszukiwanym przez zaniżanie wskaźnika inflacji zwycięstwa przed sądami i wypłaty należnych im pieniędzy. Pamiętajmy jednak, że rząd czy Skarb Państwa nie mają swoich pieniędzy i zapłacą po prostu naszymi, podatników. Jeśli pozwolimy, by nadal rządziła nami ekipa, która oszukuje swoich obywateli w niemal każdej dziedzinie życia, w tym finansowej, to będziemy niejako współwinnymi tych oszustw. Dlatego 13 października musimy mądrze zdecydować, czy stawiamy na politykę i retorykę zbliżona do tej z czasów PRL-u, gdy była „jedna partia przewodnia siła narodu” w postaci PZPR i propaganda, że PRL jest państwem idealnym i mlekiem i miodem płynącym, a kto tak nie uważa jest wrogiem Polski, czy naprawdę, rzetelną informację i rzetelne wskaźniki, także te dotyczące inflacji. Wybór należy do nas.
***
Zapytaliśmy najważniejszych polityków naszego regionu reprezentujących rożne opcje polityczne o ich opinię na temat wzrostu cen, naliczanego wskaźnika cen i inflacji. Na nasze pytania, które prezentujemy także Państwu na razie odpowiedzieli tylko niektórzy z nich i odpowiedzi te zamieszczamy.
- Czy uważa Pan/i, że tzw. wskaźnik wzrostu cen towarów i usług (w skrócie nazywany inflacją) jest przez GUS liczony uczciwie, czyli podaje prawdziwy poziom wzrostu cen?
- Czy jest możliwe, że w państwie rządzonym przez PiS GUS podaje dane sztucznie zaniżone po to, żeby nie podwyższać świadczeń emerytalnych emerytom i po to, aby rząd miał więcej pieniędzy na inne wydatki? Mówiąc wprost czy uważa Pan/i, że kosztem emerytur może być finansowany program 500 plus?
- Czy jeśli okaże się, że inflacja była zaniżana, a w konsekwencji emerytury Polaków również były niższe niż powinny, oddadzą Państwo emerytom niezapłacone emerytury za ubiegłe lata oraz podniesiecie je do odpowiedniej wysokości?
Mieczysław Kasprzak, poseł na Sejm z PSL
- Na początku drugiej dekady mieliśmy deflację i rzeczywiście nie było wzrostu cen. Ostatnie lata wyraźnie wskazują, że ten wzrost następuje i to znacząco . Sam wskaźnik inflacji może być bardzo mylący, zależy on bowiem od tego co wkładamy do tzw. koszyka inflacyjnego i jakie wagi zastosujemy.
- Zaniżając wskaźnik inflacji nawet o ułamki procent ,chociażby przy zaokrągleniach ,można zaoszczędzić miliardy złotych . Biorąc pod uwagę planowane w budżecie wydatki na waloryzację świadczeń mamy oszczędności, które z kolei z wielkim krzykiem możemy wydać jako trzynastą emeryturę.
- Patrząc dziś z poziomu wielkiej dowolności interpretacyjnej, ogromnej niespójności prawnej temat nie będzie prosty ale mogę zagwarantować ,ze tak jak przez całą ostatnią kadencję staliśmy po stronie emerytów o czym świadczą nasze inicjatywy ustawodawcze tego tematu nie odpuścimy, choć będzie to z pewnością sprawa bardzo kosztowna.
Zdzisław Gawlik, poseł na Sejm z PO
- Trudno dawać wiarę GUS-owskim danym o skali inflacji, skoro w sklepach drożeją towary, skoro tak intensywnie rosną ceny usług. Porównanie danych oficjalnych, ze wzrostem cen rodzi wątpliwości co do uczciwych założeń, które w efekcie prowadzą do takiej informacji. Bez obawy popełnienia błędu można powiedzieć, że jednak „coś tu nie gra”.
- Realizacja Programu 500 plus wymaga pieniędzy, a rząd proponując szereg programów socjalnych musi szukać pieniędzy na ich sfinansowanie. Nie sposób zatem wykluczyć, że miara inflacji prezentowana przez GUS jest sposobem na ograniczanie wzrostu rent i emerytur, których waloryzacja jest pochodną inflacji. Można sięgać do przeszłości, okresu międzywojennego i wspominać reformy Grabskiego, czy do czasów mniej odległych z przełomu lat 80 i 90, kiedy skutecznie walczono z hiperinflacją, że państwo starało się ograniczać możliwość waloryzacji tzw. długów wewnętrznych państwa.
- Państwo nie powinno krzywdzić swoich obywateli. Jeżeli zatem skala inflacji oficjalnie podawana przez instytucje będącą w rękach państwa jest z jakichś przyczyn zaniżana, co ostateczne wpływa na rozmiar świadczeń otrzymywanych przez emerytów i rencistów, to szkoda im wyrządzona musi być naprawiona. I nie byłby ta jakikolwiek gest, czy akt łaski ze strony rządzących. Oszukańcza praktyka jest deliktem władzy, za który państwo ponosi odpowiedzialność. Naturalną konsekwencją dostrzeżenia zaniżania inflacji, byłoby ustalenie rent i emerytur w wysokości będącej konsekwencją waloryzacji opartej o rzeczywistą stopę inflacji.
Krystyna Skowrońska, posłanka na Sejm z PO
- Przecieram oczy i nie wierzę, że może on tyle wynosić, bo wzrosty cen są znacznie wyższe i każdy widzi, że za tą samą kwotę ma mniej towarów w koszyku niż jeszcze rok temu. To samo tyczy się np. szpitali których dyrektorzy zwracają uwagę na ogromny wzrost kosztów funkcjonowania.
- Jeśli faktycznie mamy do czynienia z nierzetelnymi danymi dotyczącymi inflacji, to jest to po prostu skandal! Jest to nie tylko oszukiwanie obywateli ale także międzynarodowych instytucji takich jak Eurostat.
- Gdyby tak faktycznie było, to musi być uruchomiony cały proces likwidujący potencjalne oszustwo – łącznie z naprawieniem szkody dla każdego obywatela!
Monika Kamińska