Zbuntowali się i otwierają lokale
W centrum Rzeszowa, mimo pandemii koronawirusa, otwierane są lokale gastronomiczne. Część restauratorów i właścicieli pubów zbuntowała się, bo przy zamknięciu nic nie zarabiają, a, zdaniem prawników, rząd nie miał podstaw do ograniczenia im działalności gospodarczej. Wojewoda podkarpacka, Ewa Leniart, ostrzega i straszy przedsiębiorców, że skoro otworzyli restauracje, to nie dostaną pieniędzy z budżetu państwa na wsparcie ich działalności.
Kilka rzeszowskich lokali otwiera się codziennie i przyjmowani są klienci od południa do godzin nocnych, tak, jak to było jeszcze w okresie, gdy nikt nie słyszał o koronawirusie. Mieszkańcy Rzeszowa oczekiwali otwarcia pubów i restauracji, i teraz przychodzi ich coraz więcej. Lokale gastronomiczne przyjmują klientów w ramach spotkań polityków, przedstawicieli biur poselskich z Konfederacji. Zgodnie z przepisami, posłowie i ich pracownicy mogą biesiadować w restauracjach i mogą przyjmować gości, mimo obostrzeń epidemiologicznych. Tymi gośćmi są zwykli klienci. O różnych porach dnia pod lokale przychodzi policja i inspektorzy sanepidu, ale w sytuacji spotkań polityków nie mogą nikogo karać.
Restauratorzy nie wpuszczają sanepidu
– Policjanci skontrolowali jeden z lokali – mówi nadkom. Adam Szeląg, rzecznik prasowy Komendy Miejskiej Policji w Rzeszowie. – Funkcjonariusze zauważyli z zewnątrz, że w środku są osoby, którym serwowano alkohol i posiłki. Właściciel został wylegitymowany i pouczony o obostrzeniach. Sprawdzono dokumenty, które będą podstawą do wykonania czynności. Jest to wykroczenie. Poinformujemy o zdarzeniu sanepid.
– Wszczęliśmy postępowanie administracyjne wobec właścicieli kilku lokali gastronomicznych w związku z sytuacją otwarcia pubów i restauracji
– poinformował nas Janusz Ślączka, powiatowy inspektor sanitarny w Rzeszowie. – Analizujemy te zdarzenia. W przyszłym tygodniu poinformujemy o wynikach postępowania. Jeśli zostaną nałożone kary, to wyniosą one od 10 tys. do 30 tys. zł. Jednak nie ma jakiejś specjalnej delegacji dla polityków do organizowania spotkań i przyjmowania gości w restauracjach czy pubach podczas epidemii koronawirusa. Czekamy na wyjaśnienia właścicieli lokali gastronomicznych.
Dariusz Wlazło, radca prawny, który reprezentuje rzeszowskich przedsiębiorców w sumie blisko 40 właścicieli pubów i restauracji, podkreśla, że policja zachowuje się wzorowo i przedsiębiorcy nie mają zastrzeżeń. Jednak ani sanepid, ani policja nie są wpuszczani do środka, bo w lokalach odbywają się spotkania polityków. To właściciele restauracji i pubów poprosili radcę o pomoc prawną. Na razie zbuntowało się kilka lokali, ale widząc to inni przedsiębiorcy zastanawiają się, czy nie przystąpić do akcji otwierania lokali.
Otwieranie lokali to jedyny ratunek
– Rzeszowscy restauratorzy i właściciele pubów otwierają swoje lokale i klientom serwują przy stolikach posiłki oraz napoje alkoholowe – mówi Dariusz Wlazło, radca prawny z Okręgowej Izby Radców Prawnych w Rzeszowie. – Przed lokale o różnych porach dnia przychodzą inspektorzy sanepidu i policjanci, ale nie są wpuszczani do środka. Właściciele pubów i restauracji nie mogą być ukarani za to, że w okresie pandemii obsługują klientów. Rząd zakazał im otwierać lokale na podstawie rozporządzenia, a jest to niezgodne z art. 22. Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej.
Z tego artykułu wynika, że: „Ograniczenie wolności gospodarczej jest dopuszczalne tylko w drodze ustawy i tylko ze względu na ważny interes publiczny”. Zdaniem prawników, restrykcje dla restauratorów zostały wprowadzone na podstawie rozporządzenia rządu, a nie ustawy uchwalonej przez Sejm, dlatego właściciele lokali gastronomicznych mają prawo do otwierania restauracji.
– Otwieranie lokali dla klientów – jak zauważają rzeszowscy przedsiębiorcy – jest jedynym rozwiązaniem, bo większość z nas nie może liczyć na pieniądze rządowe na ratowanie biznesu. Nie spełniamy bowiem warunków na udzielenie dofinansowania, a samo zwolnienie z ZUS-u to za mało, żeby przetrwać
– dodają.
– Jeden z rzeszowskich przedsiębiorców, który ma restaurację, ma koszty stałe wynoszące na miesiąc około 50 tys. zł – mówi Dariusz Wlazło. – W związku z pandemią w ostatnich kilku miesiącach mógł jedynie sprzedawać posiłki na wynos, ale to nie dawało spodziewanych zysków. Nie mógł natomiast sprzedawać na zewnątrz alkoholu. Z tego powodu właściciel miesięcznie musi dopłacać aż kilkanaście tysięcy złotych. A skąd na to brać pieniądze? Te koszty stałe, to m.in. wynagrodzenia dla pracowników, jak również opłacenie koncesji za sprzedaż alkoholu w wysokości od 2 do 4 tys. zł.
Ta koncesja w dobie pandemii koronawirusa to absurd. Przedsiębiorcy mają płacić za zezwolenie na sprzedaż alkoholu, a jednocześnie od października nie mogą go serwować klientom, bo lokale mają być zamknięte.
Wojewoda: – Łamiecie obostrzenia, nie będzie pieniędzy
Ewa Leniart, wojewoda podkarpacki, ostrzega przedsiębiorców, że otwarcie lokali gastronomicznych jest równoznaczne z odmową wypłacenia dofinansowania rządowego na utrzymanie działalności gospodarczej. W piątek (22 bm.) w Podkarpackim Urzędzie Wojewódzkim odbyła się konferencja dotycząca finansowego wsparcia przedsiębiorców, zorganizowana przez wojewodę. W jej trakcie – jak informuje Michał Mielniczuk, rzecznik prasowy wojewody podkarpackiego, Bartosz Marczuk – wiceprezes Polskiego Funduszu Rozwoju, podkreślił, że pomoc w ramach Tarczy Finansowej jest udzielana pod określonymi warunkami.
– Otrzymując wsparcie w ramach Tarczy Finansowej przedsiębiorca akceptuje regulamin, w którym jest zapis o tym, że przedsiębiorca oświadcza, iż w przeszłości nie łamał przepisów epidemiologicznych, jak i w przyszłości nie będzie tego robił – powiedział wiceprezes Marczuk. – Jeżeli jednak to uczyni, to my, Polski Fundusz Rozwoju, będziemy zmuszeni do egzekwowania przekazanych środków. Przedsiębiorca, otrzymując pomoc, otrzyma ją tylko dlatego, że zostaną podjęte decyzje dotyczące ochrony systemu zdrowia i obywateli.
Bunt restauratorów w centrum Rzeszowa i w innych rejonach miasta na pewno w najbliższych dniach się rozszerzy. Jak zapewnia ich pełnomocnik, Dariusz Wlazło, przedsiębiorcy są zdeterminowani, i żeby ratować swoje firmy, będą otwierać dla klientów kolejne lokale. Są też przekonani, że kary, które ewentualnie nałoży na nich sanepid, będą bezprawne. Rząd bowiem w tej sprawie wydał jedynie rozporządzenie, a tylko ustawa mogłaby ich zobowiązać do zamknięcia pubów i restauracji w okresie rozprzestrzeniania się koronawirusa.
pr, Mariusz Włoch
Super Nowości