Trzcinicoki zdobyli Oskara!
W jej skład wchodzą muzycy weselni, muzyk klasyczny a nawet były punkowiec. Mimo tej różnorodności potrafią się zgrać, aby osiągnąć sukces. Sukces mierzony satysfakcją, wzruszeniem publiczności, uznaniem krytyków i nagrodami.
Niedawno kapela ludowa Trzcinicoki została laureatem nagrody im. Oskara Kolberga, przyznawanej za zasługi dla kultury ludowej. O tym najwyższym wyróżnieniu, wręczanym przez Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego marzą wszyscy twórcy muzyki ludowej. Stanisław Marszałek marzył o niej 15 lat.
Od wesel się zaczęło
Było grudniowe popołudnie 1995 roku. W zabytkowym kościele w Trzcinicy trwały właśnie przygotowania do obchodów 600-lecia wsi. Jednym z organizatorów był Stanisław Marszałek, muzyk weselny. To właśnie do niego z pomysłem stworzenia kapeli zwrócił się proboszcz trzcinickiej parafii.
– Czekałem chyba na to, aby dał mi ktoś takiego „kopa”. Muzyka zawsze była mi bliska. Mój ojciec grał. Ja przez 28 lat pracowałem grając po weselach. Znałem te przyśpiewki i te melodie – wspomina Marszałek.
Z zebraniem muzyków nie było problemu. Trzon pierwszego składu pochodził z Trzcinicy. Minęło dwa miesiące i zespół zadebiutował na inauguracji 600-lecia wsi.
W pożyczonych strojach i na cudzych instrumentach
Pierwszy koncert wypadł dobrze. Ale sceptyków, nawet wśród muzyków nie brakowało.
– Myśleliśmy, że będzie to pierwszy i ostatni występ – wspomina Marszałek – zakłady pracy upadały a wraz z nimi działające przy nich kapele – dodaje. Trzcinicoki mogli więc podzielić ten sam los. Zespół nie miał własnych instrumentów, stroje na koncerty pożyczał.
Pytań było więcej. Najważniejsze, jaki będzie charakter zespołu? – Kiedy zaczynałem pracę z kapelą miałem tylko pomysł – mówi lider Trzcinicoków. Mimo to zaryzykowali i sięgnęli po to, co najtrudniejsze – melodie przodków żyjących i tworzących w Trzcinicy na Podkarpaciu.Aktualny skład kapeli: Stanisław Marszałek – kierownik kapeli, śpiew, Eugeniusz Kopera – skrzypce prym, Ewa Faryj – skrzypce sekund, śpiew, Damian Pis – basy, Roman Kapanowski – klarnet, Jan Dybaś – klarnet, Andrzej Jędryczka – cymbały, Kazimierz Żychowski – cymbały, Franciszek Jałowiec – trąbka, Stanisław Szański – harmonia
– Miałem to szczęście, że tworząc kapelę ludową oparłem się na ludziach z doświadczeniem, którzy pamiętali te melodie. Nie ukrywam, że wiele nauczyłem się od tego pokolenia, które odeszło. Jestem wdzięczny, że ojcowie wzięli mnie za rękę, poprowadzili tą ścieżką i pokazali, co jest dobre a czego się wystrzegać. Choćby tego, że głośno nie znaczy dobrze – mówi Marszałek.
Staszku, po co ci to?
Budując zespół Stanisław Marszałek miał wiele chwil zwątpienia. – Nieraz myślałem, Staszku, po co ci to? – mówi – Kiedyś koncertując w Tarnowie, podeszła do mnie starsza pani i mówi, że mi dziękuje. Ja pytam, ale za co? Bo przez chwilę przywróciliście panowie moją młodość. Kiedy byłam młodą dziewczyną, śpiewałam i tańczyłam na różnych zabawach to tę muzykę słyszałam – mówiła a w jej oczach kręciła się łza – opowiada Marszałek. – Dla takich momentów warto to robić – dodaje lider Trzcinicoków.
Elita muzyki ludowej
O ile uznanie widzów przyszło dość szybko, na sympatię krytyków trzeba było poczekać. Zespół koncertował, wygrywał konkursy i przeglądy. Przełomu jednak nie było. Dopiero dzięki pomocy etnomuzykolożki pani Aleksandry Szurmiak – Boguckiej, która nakierowała kapelę na właściwe tory, przyszedł sukces. Zwycięstwo na Ogólnopolskim Festiwalu Kapel i Śpiewaków Ludowych w Kazimierzu Dolnym nad Wisłą „Baszta” 2007.
– Wiedziałem, że gramy o coś ważnego. Po zwycięstwie zaczęto nas zapraszać i interesować się zespołem. Wtedy poczułem, że jest to moment, kiedy weszliśmy w ścisłe grono najlepszych kapel w Polsce – mówi Marszałek.
Teraz kapela daje 50 koncertów rocznie, bierze udział w festiwalach w Polsce i poza granicami.
Grają ze słuchu
Skład Trzcinicoków zmieniał się kilkukrotnie. Obecnie tworzy go dziewięciu muzykantów. Andrzej Jędryczka, już od 12 lat gra w kapeli. Początkowo na basach później na cymbałach.
– Ja od 15. roku życia gram po weselach na różnych instrumentach. Do zespołu wciągnął mnie Stanisław Marszałek, żebym grał na basie. Zainteresowały mnie jednak cymbały. Wziąłem instrument do domu, rozszyfrowałem jego strój i tak zostało – opowiada pan Andrzej, który gra ze słuchu, nie znając zapisu nutowego.
To właśnie do takich muzykantów ma ogromny szacunek Ewa Faryj, która od trzech lat śpiewa i gra na sekundzie w Trzcinicokach. Z wykształcenia jest muzykiem klasycznym.
– Na początku bardzo się obawiałam, myślałam, że sobie nie poradzę, bo nie znałam tej muzyki. Granie na sekundzie nie jest takie proste jak się wydaje, to trzeba słyszeć i czuć. Koledzy, z którymi gram, jako muzycy, technicznie są bardzo dobrzy. Żeby grać w kapeli trzeba mieć tę muzykę w sobie. Gdybym była nutowcem a nie miałabym słuchu muzycznego, to by było ciężko – przekonuje pani Ewa.
Od punka do muzyki ludowej
Na kontrabasie gra Damian Pis, który początki swojej kariery muzycznej zaczynał w kapeli punk-rockowej jako gitarzysta. Przypadek sprawił, że został poproszony do grania w kapeli ludowej w Szebniach, gdzie zaczynał blisko 10 lat temu.
– Przeskok z gitary był ogromny. Kontrabas wymaga sporego doświadczenia, tym bardziej, gdy gra się na wyczucie. Nie było to łatwe – opowiada Damian Pis.
Mimo tej różnorodności składu Trzcinicoków, kierownik Stanisław Marszałek stworzył jeden z najlepszych zespołów w Polsce. – Twierdzę, że mam najlepszych muzykantów w okolicy Jasła – przekonuje.
Przez powrót do korzeni na Mont Everest
Granie muzyki ludowej to odkrywanie dźwięków, sposobów grania i instrumentów z danego regionu. To również interpretacja wykonań w taki sposób, w jaki robiono to kilkadziesiąt lat temu. Prócz umiejętności muzycznych i interpretatorskich, muzycy muszą wykazać się dużą cierpliwością w dochodzeniu do dźwięków, które nie zostały nigdy spisane na papierze liniowym a pozostają w pamięci osób starszych. – To pobieranie całej ludowizny, muzyki od starszych ludzi, którzy pamiętali te dźwięki – mówi Ewa Faryj.
– Powiedzieli mi kiedyś, że im dużej będę pracował, tym bardziej się będę cofał, dotykając tego autentyzmu – mówi Marszałek.
I właśnie za to, za autentyzm w muzyce ludowej Trzcinicoki odebrali z rąk ministra kultury nagrodę im. Oskara Kolberga, tym samym zdobywając Mont Everest wśród kapel ludowych w Polsce.
Promować kulturę ludową
Stanisław Marszałek podkreśla, że tak prestiżowa nagroda zobowiązuje do dalszej pracy na rzecz promowania muzyki i kultury ludowej w nowym pokoleniu. Temu ma służyć organizowany od ośmiu lat Festiwal Kultury Karpat. Jednak, zdaniem Marszałka, jeśli nie będzie on dotowany, straci swoją rangę.
– Chciałem, żeby tu młodzi ludzie mogli przyjechać, spotkać się, pomuzykować. Mam pomysł uruchomienia szkółki ludowego muzykowania, a idzie to w nieco innym kierunku – tłumaczy kierownik Trzcinicoków.
Marszałek chce zainteresować sponsorów promowaniem muzyki ludowej. Bo wie jak trudno jest działać takim grupom. Mimo sukcesów Trzcinicoki są dotowani tylko przez gminę Jasło. Inni mają mniej szczęścia. A jeśli pieniędzy zabraknie, to i muzyka ucichnie.
Kuba Kowalczyk
Jaslonet.pl
no no pogratulowac kapeli… oskar to jest cos.Zawsze sceptycznie podchodzilam do kapel ludowych potocznie przeze mnie zwanych pituloki:) ale jak uslyszalam trzcinicokow to powiem ze zmienilam zdanie, oni graja z milosci do muzyki i to czuc:)gratulacje
Och, błagam! Mount Everest! Wiem, że się czepiam drobiazgów, ale media są na tyle opiniotwórcze, że powinny dbać o poprawność ortograficzną. Zawsze można napisać Czomolungma.
GRATULACJE dla ZESPOŁU!!!
Pragniemy poznac obecny skład personalny całego zespołu.
Uzupełnijcie Dziękujemy JB.